Już połowa stycznia za nami.
Na Śląsku dzieci właśnie rozpoczęły ferie.
Pogoda jest beznadziejna BRZYDKA ,BURA i PONURA.
W górach podobno śniegu jak na lekarstwo .
Może do końca tygodnia coś się zmieni ,bo żal dzieciaczków :(
Uwielbiam zaglądać na wasze blogi i podglądać jakie fajne cudeńka tworzycie.
I na jednym z nich doznałam olśnienia :) ,czyli stwierdziłam ,że może spróbuję.
Na wstępie doszłam do wniosku ,że mogę manualnie sobie nie poradzić , ale
postanowiłam zaryzykować i powstało to oto cosik :)
W środek walnęłam brylant jak się patrzy ,dopiero po naklejeniu
stwierdziłam ,że trochę za ogromny , ale co tam JAK SIĘ STROIĆ , TO SIĘ STROIĆ !!!
Wojownika przybyło jak widać nie dużo i strasznie mi się to wyszywanie dłuży.
Jak tak na niego teraz patrzę to karczycho ma takie jakieś przygrube.
Muszę mu zrobić lifting i to koniecznie ;)
Bardzo udany debiut:) Brylant akuratny - w końcu karnawał mamy.Wojownik już wygląda groźnie. Za bardzo go nie liftinguj bo nie będzie mógł wojować:)))))) Dziękuję za odwiedziny u mnie:)
OdpowiedzUsuńBroszka bardzo mi się podoba. Mam ochotę sama zrobić broszkę, ale na razie nie mam odwagi. Może za jakiś czas, jak podpatrzę co i jak się składa :):):)
OdpowiedzUsuńWojownika nie liftinguj, bo go lwy zjedzą :) Taki ma być :):)
Broszka bardzo udana, a za wojownika trzymam kciuki, bo jest co dłubać.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedzinki i miłe komentarze.
OdpowiedzUsuńKobieto ja powiem tylko tyle- kończ tego wojownika!. Same mi sie ręce wyrywają do niego jak go widzę u ciebie- toż to są moje klimaty. Jak by ci tu dodać kopa do szybszej pracy? rzeknij a uczynię
OdpowiedzUsuń