Jeszcze w sobotę wylałam na niego kawę i już wyglądał jak kompletnie skończony i gotowy do wywalenia :)
Całą noc się facet moczył w gorącej wodzie i proszku
Tutaj zniekształcony facet w tzw obróbce termicznej :) Moczenie dodało mu kolorów .
Rano powiesiłam go i tak sobie schnął i dyndał za wszystkie 19 miesięcy.
Teraz czeka go prasowanie i wizyta u ramologa ,ale z tego będzie dalsza część serialu :)
A teraz karteczki ,które rozpoczęły moje świąteczne kartkowanie .
Dzisiejszego popołudnia powstały tylko dwie ,ale to znaczy ,że produkcja ruszyła.
i jeszcze jedna
I jeszcze razem na fotografii
To tyle po prawie dwóch tygodniach milczenia .
Dziękuję wszystkim odwiedzającym :) Cieszą mnie Wasze odwiedzinki i dodają mi skrzydeł.
Nawet jeśli nie piszecie to bardzo miło Was tu gościć.
Pranie udane,wysiłek się opłacił.Kartki śliczne.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo to gratuluję! A efekt jest zniewalający! Sama bym chciała takiego afrykańskiego wojownika w domu, choc za sztuka afrykańską nie przepadam... no, ale sama nie wiem, czy wersja haftowana by mi wystarczyła... ;-P
OdpowiedzUsuńOj człowieku jak sie cieszę, że to już za tobą. Nabrał kolorów to widać
OdpowiedzUsuń